Poloneza czas zacząć…
Październik 31, 2016
0

Rzutem na taśmę wpadłem na wystawę „Poloneza czas zacząć”, która była kolejną odsłoną historii Fabryki Samochodów Osobowych na Żeraniu (poprzednie dotyczyły m.in. Fiata 125p, o czym również pisałem). Nie dość, że pojawiłem się w ostatnich dniach trwania wystawy, to jeszcze wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, że Muzeum Techniki i Przemysłu zostanie lada dzień zlikwidowane. Na szczęście wystawę przedłużono a samo muzeum, które w Pałacu Kultury i Nauki mieści się od ponad sześćdziesięciu lat, ma cień szansy na przetrwanie i lepszą przyszłość.

Przed wejściem na salę główną, pojawił się wstęp… Wczasy za PRLu – Maluch, namiot z Legionowa, do tego cały majdan, który umożliwiał dwutygodniowy pobyt w Bułgarii… mniam! Ale do rzeczy…

W tym odcinku o fabryce FSO, prócz wiedzy i bogatych opisów, wszyscy mieli okazję na żywo zobaczyć produkt, który opuszczał taśmy żerańskiej fabryki ze znaczkiem Polonez na tylnej klapie. Notabene, uważni mogli w jednej z gablot dostrzec projekt owego znaczka… Data na tym projekcie burzy nieco historię, którą sprzedawano Polakom przez lata, o konkursie i jego wspaniałym finale, w którym to społeczeństwo wyłoniło nazwę Polonez na łamach jednej z gazet.

Na parkiecie, na czerwonych dywanach wystawione były Polonezy w różnych wersjach modelowych, nadwoziowych i wyposażeniowych. Były wersje mocno ubogie, ale i tzw. eksportówki, na widok których w latach osiemdziesiątych każdy ślinił się na ulicy. Był również sławny Stratopolonez, choć tym razem już go nie ujrzałem – po Vervie nie powrócił chyba do murów PeKiNu. Nie zabrakło oczywiście Analoga (4×4), trucka oraz Caro w wersji kombi, czy wersji policyjnej. Niemal pełen przekrój wraz z solidną historią rozwieszoną dookoła.

Co więcej, można było też zobaczyć liczne zdjęcia aut, które taśm nigdy nie opuściły i pozostały na zawsze w fazie marzeń konstruktorów.

Wokół była jeszcze masa gadżetów i pamiątek związanych z tym modelem oraz kilka modeli w mniejszej skali. Nie zabrakło też zabawek, które niejedno z nas podziwiało lata temu przez kraty najbliższego kiosku.

Kilka słów na zakończenie… Czasowe wystawy o pojazdach FSO, to moim zdaniem strzał w dziesiątkę i spore odświeżenie w murach PeKiNu. Eksponaty, które na co dzień kurzą się w salach, w tym samym ustawieniu od lat, nie wystarczą do walki o dzisiejszą młodzież – ta wybierze CNK, mieszczące się kilka przystanków dalej. Nie twierdzę, że dotychczasowe zbiory są słabe. Przeciwnie – są niezwykłe, ale i takiego podejścia też potrzebują. Przepołowionego malucha widziałem, gdy byłem w podstawówce. Wówczas powodował u mnie opad szczęki. Teraz jednak, stojąc prawdopodobnie w tym samym miejscu, w sąsiedztwie tych samych „kumpli” oraz karteczek „nie dotykać eksponatów”, nie budzi już zachwytu. Dlatego też z niecierpliwością będę czekał kolejnych nowych wystaw.

P.S. Nie mogłem się powstrzymać i po raz kolejny przeszedłem po kilku pozostałych salach – skoro mogła to być ostatnia szansa na zobaczenie Odry w Pałacu, nie mogłem sobie odmówić. Kilka zdjęć również dołączyłem. Smacznego!